O groupie


Czytam sobie wczoraj w nocy tego Budzyńskiego, z zapałem wielkim i przejęciem,  i w pewnym momencie dochodzę do momentu,w którym pisze ów o warszawskim koncercie U.K. Subs. Wspomina, że z warszawskiej załogi punkowej, co na tym koncercie była, zrobił na nim wrażenie niejaki T.

T.! podskakuję aż, dreszcz mię przeszywa, bo ja pamiętam T.  z opowieści mojego M. (Małżonkiem zwanego), który młodość swą spędził jako punkowiec warszawski.  A ponieważ popędliwa jestem i niecierpliwa strasznie, to rzucam się wybudzać M. i pytam go, czy znał T. No znał, a o co chodzi, pyta M. nieprzytomnie. A bo wiesz, a bo słuchaj, entuzjazmuję się ja, bo Budzyński tu o nim pisze, że go pamięta z Warszawy, z koncertu U.K. Subs! A, na Torwarze, w osiemdziesiątym trzecim? No, tak, byłem na tym koncercie - rzekł M. i zasnął znowu.

Aaaaaaaaaaaaaaaaaaach! 

To jakby się kto dziwił, jak to jest, że ja do własnego męża, co z nim dzieci mam i kota, robię wciąż maślane oczy niczym groupie. Ja po prostu jestem groupie mojego męża. No i tak właśnie.

Komentarze

  1. Mader To przyjemne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. tajemnica waszego związku rozwiązana - już wiemy na co poleciałaś :p

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tez mam meza/nie meza co w tych latach punkowal, razem z Budzynskim. i na koncecie byl a jakze, a ja dopireo w 2003 :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ziewająca dziewczynka

O jesieni