O Adwencie, sensie życia i o filcowych skarpetach


Odbyłam ostatnio krótką rozmowę z ważną dla mnie osobą, o „ważnych rzeczy robieniu”. Każda z nas ma bowiem poczucie, że robi w swoim życiu za mało, za mało ważnych rzeczy. Oczekujemy od siebie więcej, niż  - w naszym odczuciu – z siebie dajemy. A przecież w koło tylu ludzi, bliskich i mniej bliskich, a czasem i obcych, którzy potrzebują pomocy i wsparcia.  A tu człowiek tak ledwo, ledwo coś z siebie krzesze.

Myślałam dziś o tej rozmowie, szyjąc z kolorowego filcu skarpety świąteczne dla dzieci. Myślałam sobie: „Pffff… skarpety. Oto pierwszy dzień Adwentu, mojego ulubionego czasu w roku. A tu, z powodu grypy, co mnie podstępnie rozłożyła na ostatni tydzień, nawet wieńca adwentowego nie ma jeszcze. Nie pali się pierwsza świeca, jak u innych.  Nie ma też kalendarza adwentowego, co go od paru lat planuję zrobić po raz pierwszy w życiu i również w tym roku – nie zrobiłam. Miałam chociaż z dziećmi porobić ozdoby świąteczne z kolorowego filcu, tymczasem posiedziałyśmy razem godzinkę, a potem dziewczyny rozpierzchły się do swoich spraw, a ja zostałam z tą skarpetą. Krzywą zresztą.”

No lipa, po prostu lipa. 

I tak szyjąc tę skarpetę, przypomniałam sobie dowcip, który mi opowiedział kolega z Ukrainy. Dowcip idzie tak:

Pewien człowiek umarł i stanął przed Panem Bogiem.

Zebrał się więc na odwagę i pyta: Boże, czy mogę Ci zadać jedno pytanie?

-Tak- odpowiedział Bóg – Pytaj, o co chcesz.

-Po co ja żyłem? Jaki był sens mojego życia? – zapytał człowiek.

Na to Bóg odrzekł:

-Pamiętasz, jak raz w życiu byłeś w Petersburgu?

-Tak.

-I pamiętasz, jak poszedłeś do eleganckiej restauracji?

-Tak, pamiętam.

- A czy pamiętasz, że stolik obok siedział taki człowiek, i ten człowiek cię poprosił, żebyś mu podał sól?

-Tak, jak przez mgłę pamiętam, że tak było.

-I pamiętasz, co wtedy zrobiłeś?

-Podałem mu sól.

-No widzisz. I to właśnie było Twoje zadanie na ziemi. To był sens Twojego życia.

Koleżankę ten dowcip zasmucił. „To straszna wizja!” powiedziała. A mnie z kolei ubawił i napełnił poczuciem ulgi. Pomyślałam sobie, że kto wie, może tak właśnie jest? Każdy z nas ma do spełnienia jakieś zadanie na ziemi, ale to zadanie to niekoniecznie jest od razu wynalezienie nowego leku albo zbudowanie szpitala w Afryce. Może to moje, Twoje zadanie jest prostsze, niż nam się wydaje? Może wykonujemy je, nawet nie wiedząc o tym? A cała reszta życia jest dla nas od Pana Boga – w prezencie. Możemy z nim zrobić, co chcemy. Możemy w spokoju zaparzyć sobie herbatę i pomyśleć „Nie zarabiam kupy pieniędzy, nie wyjeżdżam na misję, nie piszę wielkich dzieł literatury – i to jest ok. Bo i mnie, nawet z moimi małymi talentami, tymi niepozornymi, Bóg chce na tej ziemi. ”

Jutro kupię, mam nadzieję, gotowy wieniec adwentowy. Kalendarz w tym roku odpuszczę. Dokończę drugą skarpetę. I obejrzę rekolekcje o. Szustaka, które w tym roku, jak wynika z zapowiedzi, będą o świętości prostego życia, o tym, że Bóg jest z nami w każdej drobnej rzeczy i nie ma dla niego rzeczywistości „nieświętej”. 

Nie musimy być Atlasami.  Róbmy po prostu swoją robotę dobrze i z sercem. I to wystarczy. 

Dobrego Adwentu! 

źródło www.pexels.com



Komentarze

  1. Tak mi się jakoś cieplej zrobiło po Twoim wpisie. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Brombie: A to ja się bardzo cieszę :) I przesyłam uściski :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. @Adam Madulski: Pozdrawiam również i życzę dobrego, pełnego radości Adwentu :)

      Usuń
  3. Do Wielkich Czynów to trzeba bardzo silnym byc. Zeby pózniej ich skutki utrzymac "przy zyciu". Jak ten Atlas silnym wlasnie trzeba byc...
    Ja tam tez raczej preferuje metode malych kroczków ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Diabeł-w-buraczkach: Otóż to. To dobrze, że są na świecie silni, wielcy ludzie, pokroju Matki Teresy, ale my maluczcy też jesteśmy potrzebni - każdy mały kroczek zbliża do celu :)

      Usuń
    2. Wszak co to by było za mrowisko bez mrówek, prawdaż. :)
      Bożena woli też gdzieś tam z zaplecza sól donosić. Do dźwigania wielkich ciężarów się nie nadaje, od dziecka ma bowiem słabe łapki. Kiedyś ją nawet to zdyskwalifikowało podczas przesłuchania do treningów gimnastyki artystycznej. A jeszcze wtedy była mała i chuda (szok, nie?). No.

      Usuń
    3. @Sekretarka Bożeny: Ja też podobno byłam kiedfyś mała i chuda, ale to tylko tuż po urodzeniu ;)

      Natomiast jeśli chodzi o siłę w ręcach i innych kończynach, to kiepsko u mnie - zawsze na lekcjach WF byłam tą ostatnią "wybieraną" do drużyny, tzn. dostawałam się na koniec komuś, kto miał pecha ;)

      Usuń
  4. No wiesz, ale jak już uszyłaś te skarpety, to czy tam codziennie nie mogłoby się coś dla dzieci pojawiać? Taka odmiana kalendarza adwentowego :)

    Mam nadzieję, że się już dobrze czujesz i będziesz mogła dalej realizować swoją misje na ziemi z powodzeniem

    OdpowiedzUsuń
  5. No wiesz, ale jak już uszyłaś te skarpety, to czy tam codziennie nie mogłoby się coś dla dzieci pojawiać? Taka odmiana kalendarza adwentowego :)

    Mam nadzieję, że się już dobrze czujesz i będziesz mogła dalej realizować swoją misje na ziemi z powodzeniem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Ange 76: A wiesz, że nie wpadłam na to? Świetny pomysł!

      Zdrowotnie już lepiej i jestem na nogach :) Głowa działa jako tako ;)

      Usuń
  6. Tak mi się jakoś cieplej zrobiło po Twoim wpisie. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Brombie: A to ja się bardzo cieszę :) I przesyłam uściski :)

      Usuń
  7. Ja co prawda Adwentu nie celebruję... ale cieszę się, że mogę Cię czytać :) W sensie, że nas tu jeszcze nie zostawiłaś.
    [przepraszam tym razem ja za zwłokę w mailowaniu, poprawię się w najbliższych dniach]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Dragonella: Nie chcę Was zostawiać, bo Was bardzo lubię :) Dużo radości w moje życie wnosicie.

      A na maila spokojnie poczekam, wiesz, jak to jest :)

      Usuń
  8. Widzisz, ja też mam wiele planów adwentowych - ach, jakich pięknych. I nawet krzywej skarpety nie mam. A wieniec i tak zrobię, choćbym musiała już cztery świece na raz zapalić. Twój wpis to też takie małe rekolekcje, wiesz?
    Błogosławionego oczekiwania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Linka: Rekolekcje? Przyznam, że to jest rzecz, której bym w życiu nie przewidziała, że napiszę "małę rekolekcje". Czuję się tak, jakbyś mi Linko wręczyła order! Dziękuję :)

      Usuń
    2. Bo Twoje wpisy zawsze mnie skłaniają do rozmyślań. Proszę :)

      Usuń
  9. Dzięki Synafia! Za ten dowcip-niedowcip. Dzisiaj się kilku osobom, w tym mnie, bardzo przydał! BARDZO!
    I cieszę się, że odwiesiłaś przerwę na wewnętrzne porządki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Pies w Swetrze: Cieszę się, że się przydał :) Sama staram się go mieć zawsze przy sobie, na wszelki wypadek.

      Ja też się cieszę, że pisze do Was :)

      Usuń
  10. Witam. Synafio pozwoliłem sobie nominować Cię do nagrody Liebster Award. Po odbiór zapraszam na:
    http://adam-madulski.blogspot.com/2015/12/liebster-po-raz-drugi.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Ej, Ty chyba przez chorobę nie widzisz, ile rzeczy robisz. Kochasz. Wychowujesz. Kochając. Myślisz. Mówisz do ludzi. Pracujesz. Słowa, którymi się dzielisz, mają moc ogrzewania serca. Mało Ci?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Lis powszedni: No nie, nie mało ;) Z tego wszystkiego się cieszę i za to wszystko dziękuję :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ziewająca dziewczynka

O jesieni