Jesień nadeszła na dobre. Liście zaczęły się w końcu żółcić i czerwienić. Poranki zrobiły się więcej niż rześkie, a wieczory rozkosznie melancholijne. Codziennie strzępki myśli przebiegają mi wraz z wiatrem po głowie, ale ulatują gdzieś szybko. Nic mądrego nie zostaje. Tylko zachwyt, ten sam od lat, nad spokojnym, majestatycznym, jesiennym pięknem. Nad kolorem bakłażana. Nad złoceniami koron drzew. Nad zapachem liści. Nad delikatną koronką zamglonego jesiennego powietrza. A ja się tymczasem starzeję. Coraz więcej mam w sobie pragnienia, żeby usiąść i patrzeć, bez chęci rozumienia za wszelką cenę, bez chęci kontroli. Coraz gorzej znoszę hałas, bałagan i pośpiech. Coraz trudniej mi spiąć w całość różne, czasem mocno odmienne potrzeby, pragnienia, obowiązki. Czasem zastanawiam się, czy nie powinnam z czegoś zrezygnować. Czy przypadkiem nie tracę z oczu czegoś ważnego. Czy nie wpadłam w jakąś koleinę, z której boję się zboczyć tylko dlatego, że mam silnie rozwiniętą potrzebę byc
ha!
OdpowiedzUsuńprzyszłam powiedzieć, że tego słuchałam na studiach, więc w erze przed mezozoicznej albo i jeszcze wcześniej. ;)
Rzekłam.
idę na rower:)
a jeszcze nie dodałam, ze kochałam podówczas pewnego młodziana, o stalowych oczach, więc takie wspomnienia to ja MRAUUU...;)
OdpowiedzUsuńCzyli iż jestem trzysta lat opóźniona w stosunku do ery mezozoicznej ;) Gdyż na studiach to ja nie pamiętam, co słuchałam, ale chyba był to słynny hit "Bumszakala zostaw mego ptaka".
OdpowiedzUsuńna studiach to słuchałaś strofy alcejskiej :P
OdpowiedzUsuńTeż prawda ;) Choć po prawdzie strofy alcejskiej zaczęłam słuchać już w liceum ;) Taka wstydliwa przeszłość, niestetyż ;p
OdpowiedzUsuńprzeszłość nas łączy ;) Albowiem ja również osiągałam świetne wyniki z języka starożytnego już w liceum. Na dodatek kochałam sie w moim łacinniku ! O ! :P
OdpowiedzUsuńrany- jeden wpis, a ja już do dwóch miłości się przyznałam .... ;D
OdpowiedzUsuńSpokojnie, ja trzymam gębę na kłódkę, Twoje wyznania są bezpieczne na mym publicznie dostępnym blogu ;)
OdpowiedzUsuńJa się nie kochałam w mojej pani od łaciny, ale była ona i nadal jest moją idolką. W ramach młodzieńczej fascynacji zrobiłam nawet jej głowę z gliny ;) Do dziś jak się z nią rzadko bo rzadko, ale czasem widuję, to jest dla mnie nieustanną inspiracją.
Kochałam się za to w swoim promotorze na studiach ;)