Jesień nadeszła na dobre. Liście zaczęły się w końcu żółcić i czerwienić. Poranki zrobiły się więcej niż rześkie, a wieczory rozkosznie melancholijne. Codziennie strzępki myśli przebiegają mi wraz z wiatrem po głowie, ale ulatują gdzieś szybko. Nic mądrego nie zostaje. Tylko zachwyt, ten sam od lat, nad spokojnym, majestatycznym, jesiennym pięknem. Nad kolorem bakłażana. Nad złoceniami koron drzew. Nad zapachem liści. Nad delikatną koronką zamglonego jesiennego powietrza. A ja się tymczasem starzeję. Coraz więcej mam w sobie pragnienia, żeby usiąść i patrzeć, bez chęci rozumienia za wszelką cenę, bez chęci kontroli. Coraz gorzej znoszę hałas, bałagan i pośpiech. Coraz trudniej mi spiąć w całość różne, czasem mocno odmienne potrzeby, pragnienia, obowiązki. Czasem zastanawiam się, czy nie powinnam z czegoś zrezygnować. Czy przypadkiem nie tracę z oczu czegoś ważnego. Czy nie wpadłam w jakąś koleinę, z której boję się zboczyć tylko dlatego, że mam silnie rozwiniętą potrzebę byc
Karoca mnie powaliła. Karoca - czyli jak rozumiem Mamusiobus? :)
OdpowiedzUsuń100 lat nie byłam nad morzem. Pięknie... Się rozmarzyłam.
@Dragonella: Mamusiobus, a jakże ;) Ale to chyba nasz ostatni rok w chuście. Udźwig mam jednak za mały na taką dużą babę, jak Giganna ;)
UsuńJa też nie byłam nad morzem od dzieciństwa i wróciłam dopiero z dziećmi. I jestem zachwycona! Nie wiedziałam nawet, że morze tak mi dobrze zrobi - wyciszy, ukoi, ułagodzi :) Jeśli tylko dasz radę, jedź nad morze koniecznie :)
Lekuchno zazdroszczę wypoczynu. Ciekawe, jak znajdujesz Le Clezio? U mnie ta część półki ciągle się rozrasta.
OdpowiedzUsuń@Linka: Na razie znalazłam Le Clezio na Helu, gdzie zawołał do mnie z namiotu z książkami, że mam go kupić :) Oczywiście, posłuchałam, bo nie mogłam nie posłuchać, Teraz czeka sobie, aż skończę czytać Doris Lessing- i wtedy zabiorę się za niego. Chyba że najpierw zawoła mnie Żeromski z biblioteki, bo mam ogromną chęć na "Wiatr od morza" ;)
UsuńMnie też zawsze woła, ino w taniej książce przy Św. Marcinie:)
UsuńA propos Wiatru od morza - Dotyk czy inny Dostatek tego wydawnictwa polecam nachalnie.
Jak dobrze, że jesteś :)
OdpowiedzUsuńwyciszona i wypoczęta :*
@J: Wypoczęta - tak! Wyciszona - nie wiem, chyba nie zbyt długo potrwał ten stan ;)
UsuńAle też się cieszę, że jestem ;) :*
Jechałam raz tym pociągiem, z 5 lat temu, kiedy z Kuźnicy do Helu dałam radę pojechać rowerem, a nazad już nie za bardzo ;-)
OdpowiedzUsuńSuuuuper zdjecia! I oby ta energia na jak najdłużej Ci wystarczyła :-)
@Broszki: Oby!
UsuńA pociąg bardzo był zaludniony i bardzo skrzeczał ;) Ale i tak lubię pociągi :)
Cieszę się, że odpoczęłaś. Nie zrobiłaś, co prawda, zdjęcia moim ukochanym Chałupom, ale wybaczam. Fajnie Cię widzieć :))
OdpowiedzUsuń@Brommba: Ciebie też!
UsuńA do Chałup nie dotarliśmy niestety (tylko przejazdem), dlatego i zdjęcia nie ma. Może w przyszłym roku :)
W Chałupach i tak nie ma nic specjalnego do fotografowania (oprócz plaży). I właśnie to jest ich największy atut. Odkąd poznałam Mannę rzadko bywam na helu, bo jeżdżę do Smołdzińskiego Lasu bądź Sasina. Jednak sentyment z licealnych czasów pozostał.
OdpowiedzUsuń@Brommba: Na sentymentach ja się nam. Mam ich pełno :)
UsuńA jaki masz ciudny kapelutek!
OdpowiedzUsuń@Moje-waterloo: Ciudny, no! 100% paper :D
UsuńSuperancko :) Bożena onegdaj spędziła w Chłapowie bardzo przyjemne dwa tygodnie pod namiotem. Gówniarzem będąc, na wypad biwakowy zabrała zestaw płyt z ulubioną muzyką i zestaw odzieży do lasnu w dyskotekach.
OdpowiedzUsuńSumma summarum musiała potem zrobić sobie miseczkę z kartonu po mleku. Łyżkę pożyczyli jej w barze. Resztę pożywienia należało opracowywać w takiej formie, żeby nie były potrzebne żadne nowomodne wymysły, jak sztućce czy naczynia.
Eh, wspomnienia! :)
Zdjęcia superanckie :)
@Sekretarka Bożeny: Domyślam się, że dla Bożeny nie stanowiło to większego wyzwania - nie z takimi problemami potrafi sobie radzić na pewno! :)
UsuńBożena by została żywcem zjedzona przez dumę własną, gdyby sobie nie poradziła ;) Chociaż pewne przegłodzenie by jej nie zaszkodziło :P
Usuń