Jesień nadeszła na dobre. Liście zaczęły się w końcu żółcić i czerwienić. Poranki zrobiły się więcej niż rześkie, a wieczory rozkosznie melancholijne. Codziennie strzępki myśli przebiegają mi wraz z wiatrem po głowie, ale ulatują gdzieś szybko. Nic mądrego nie zostaje. Tylko zachwyt, ten sam od lat, nad spokojnym, majestatycznym, jesiennym pięknem. Nad kolorem bakłażana. Nad złoceniami koron drzew. Nad zapachem liści. Nad delikatną koronką zamglonego jesiennego powietrza. A ja się tymczasem starzeję. Coraz więcej mam w sobie pragnienia, żeby usiąść i patrzeć, bez chęci rozumienia za wszelką cenę, bez chęci kontroli. Coraz gorzej znoszę hałas, bałagan i pośpiech. Coraz trudniej mi spiąć w całość różne, czasem mocno odmienne potrzeby, pragnienia, obowiązki. Czasem zastanawiam się, czy nie powinnam z czegoś zrezygnować. Czy przypadkiem nie tracę z oczu czegoś ważnego. Czy nie wpadłam w jakąś koleinę, z której boję się zboczyć tylko dlatego, że mam silnie rozwiniętą potrzebę byc
Za brokuła.
OdpowiedzUsuńAle ja nie o tym. Bo wiersz "Na straganie w dzień targowy" swego czasu nadawany był w Alicjowym łóżku co wieczór. Pewnego dnia dziecko to po prysznicu wycierane przez mamę zaczyna się chwiać. "Oj, Ala, oprzyj się o mnie, bo mi polecisz!"
Odpowiedź: "Cóż się dziwić moja mamo szczypiorkowa, leżę tutaj już od wtorku!"
Ala zapytana, jak jej minął dzień w przedszkolu mówi: "Dzięki, dzięki mamo grochu jakoś żyje się po trochu".
Spadł słoń na śnieg: "A to feler westchnął seler"
I jakoś tak ciągle. Wtedy, bo teraz mamy inne sprawy w eterze:)
No to stawiam na brokuła. Zgadłam?
@Ania: Nie brokuł. Ale Alicja za to - bezbłędna! Weź ją wyściskaj mocno :D
OdpowiedzUsuńSzpinak!
OdpowiedzUsuńO rety, szpinak i to gotowany:) Dobre dahoovka!
Usuń@Dahoovka: Nie szpinak. Kurde, czy ja wiem, jak wygląda szpinak? Hmm..
UsuńOgórek :)
OdpowiedzUsuńJa byłam rzepą... :)
@Anonimowa: Ogórek też nie :)
UsuńFasolą strączkową?
OdpowiedzUsuń@Dragonella: Również nie. Ale podpowiem - jest to warzywo, którego sama nigdy na żywe oczy nie widziałam, o jedzeniu nie wspominając.
UsuńSzparag zielony ?? być może :))
OdpowiedzUsuńnie no! Ale mam z kojarzeniem problem ... KARCZOCH ;))
OdpowiedzUsuńwiem- nie należy mi się nagroda :D
@J. And the winner is... J.! Karczoch it is :)
UsuńWiesz co, pomyślę, a jaką nagrodę byś chciała? :D
przyjeżdżaj do Poznania :D nieźle to wymyśliłam, co ?:D
OdpowiedzUsuń@J: No wiesz, czyżby to był podstęp? Dobry, zaiste! ;)
UsuńSwoją drogą, ja się muszę do Poznania wybrać w końcu, Poznań mnie woła już od dawna.
Pomysł, gdyby nie moje grzeczne wychowanie, określiłabym mianem "zajebisty".
OdpowiedzUsuńNie znam zamienników równie wymownych, J. dzięki za karczocha, Synafia do Poznania!
O masz ci los, teraz to już muszem ;)
OdpowiedzUsuńAno.
UsuńPS. Jak Ci się podoba "Lato przed zmierzchem"? Mi bardzo.
Bardzo mi się podoba. Została we mnie ta książka jak cierń.
UsuńMój ty Kochany Karczoszku... Karczoszuniu... Karczusieńku... :)
OdpowiedzUsuńNo to ja się już z J. umówię i Cię w tym naszym Poznaniu ugościm. Klamaka zapadła.
OdpowiedzUsuńA nawet klamka zamiast klamaka :))
OdpowiedzUsuń@Brommba: Cokolwiek zapadło, czy klamka, czy kości, w każdym razie jechać muszem! Tylko co z mymi karczochami?
OdpowiedzUsuńKarczochy też muszą. Tylko czy dasz radę z nimi przyjechać? Wiesz, gdybyś miała kilka dni wolnego, mogłabym podjąć się pojechania po Ciebie. Więcej na priva. Do J i Brommby napisać prywatnie nie umiem, ale do Synafii spróbuję :)
OdpowiedzUsuń